, Józef Piłsudski Julian Tuwim,, ebook, pdf 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Józef Piłsudski Julian Tuwim

 

 

 

Wiedzą, że brwi krzaczaste, że sumiaste wąsy,

 

I że nieprzepisową nosi maciejówkę,

 

Słyszeli, że dosadnym wyraża się słówkiem,

 

Że z litewska przeciąga i że miewa dąsy.

 

 

 

Wiedzą jeszcze, że "forsy" nie ruszy. To cenią;

 

Więc chamską czują trwogę i dumny szacunek,

 

Jak w narożnym sklepiku groszowy rachunek,

 

Sprawdzają go swym sercem, jak własną kieszenią.

 

 

 

Kiedy autem przez miasto, błękitnie i chmurnie,

 

Przemknie ciągnąc za sobą siwy tren legendy,

 

Oglądają się - czując na chwilę, podskórnie,

 

Dreszczyk, zew nieziszczalny okrutnej komendy.

 

 

 

Zew, wiecznie narzucany tak gorzkim milczeniem,

 

Lub czasem słów cykutą, prosto w twarz bryźniętą,

 

Że mógłby tym wołaniem uskrzydlić kamienie,

 

Lecz nie ich. I wie o tym. I strasznie pamięta.

 

 

 

A tu rosną i rosną zmagania olbrzymie,

 

Prawda, której nie wcieli w rozkazy pułkowe,

 

W żadne prawa, dekrety, w żadną ludzką mowę,

 

Tylko w mękę: "Wielkości, jakie twoje imię?"

 

 

 

Gdy wyszedł na ulicę, gdy trzasnęły kości,

 

Gdy o tę prawdę grzmiało serce i armaty,

 

Znów chcieli jej "na co dzień", na raty, na spłaty,

 

Paragrafami mierząc huragan wolności!

 

 

 

I zawsze będą mierzyć, a nigdy nie zmierzą

 

Pomrukując po kątach, zdziwieniem, zawodem.

 

I w cierpką miłość jego nigdy nie uwierzą,

 

Kiedy przez Polskę idzie samotnym pochodem.

 

 

 

Tylko mu raz, pod oknem, kiedy dumał nocą,

 

Wyszlochał wszystko żołnierz, stojący na warcie,

 

Płakał, płakał jak dziecko: "Ach czemu, ach po co

 

Tak męczysz się, tak cierpisz za nas, komendancie?"

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl