, J.R.R. Tolkien - Nowy cień, Literatura, ebook, pdf 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->NOWY CIEŃJ. R. R. Tolkienpoczyna się nasza opowieść. Sto i jeszcze pięć lat minęło od upadku Czarnej Wieży, a jużZa dni Eldariona, syna owego Elessara, o którym inne historie powiedzieć mogą wiele,większość mieszkańców Gondoru niewiele sobie poważała historię tamtych wydarzeń, choćżyłojeszcze kilku spośród tych, co pamiętali Wojnę o Pierścień niczym cień, który padł naich wczesne dzieciństwo. Jednym z nich był stary Borlas z Pen-arduin. Był to młodszy synz Miasta do Emyn Arnen[7].Beregonda, pierwszego Dowódcy Straży Księcia Faramira, który przeniósł się za swym panem- Korzenie Zła sięgnęły zaprawdę głęboko - rzekł Borlas - a czarne soki są w nichwciąż bardzo silne. Tego drzewa nikt nigdy nie zdoła uśmiercić. Niech ludzie rąbią w nie takNawet wŚwiętoZrębu nie powinno się wieszać topora naścianie!- Tołatwozgadnąć po smutku w twym głosie i po tym, jakżeś skłonił swą głowę. Ale o czymże- Zapewne poczytujesz sobie twe słowa, panie, za bardzo mądre - powiedział Saelonczęsto, jak tylko można, bo gdy tylko się człowiek obraca, drzewo wypuszcza nowe pędy.tu mowa? Panie,życietwoje biegnie, jak się zdaje całkiem miło jak na człowieka w sile wieku,co z domu się w podróże nie wybiera. Gdzieżeś panie znalazł pęd tego ciemnego drzewa?Czyżby w swoim własnym ogródku.Borlas podniósł głowę, a spojrzawszy z uwagą na Saelona, zadumał się nad tym, czyteż czoło tego zazwyczaj wesołego młodegożartownisianie ukrywa więcej niż możnawyczytać z jego twarzy. Borlas nie miał zamiaru otwierać przed nim swego serca, alerozpalony myślami odezwał się głośno, bardziej do siebie niż do towarzysza. Saelon nieodwzajemnił spojrzenia. Nucił po cichu wycinając kozikiem gwizdek z zielonej wierzbiny.Obydwaj siedzieli w zaciszu drzewnej altany ponad stromym wschodnim brzegiemAnduiny, w miejscu gdzie rzeka przepływa u stóp wzgórz Arnen. Znajdowali się w ogrodzieBorlasa, a jego mały domek z szarych kamieni widać było poprzez gałęzie drzew ponad nimi,liśćmi, a potem w dal ku wieżom Miasta w płomieniach późnego popołudnia.- Nie w moim ogródku - odpowiedział w zamyśleniu.- Czemuś zatem taki stroskany? - spytał Saelon - Jeśli ktoś posiada piękny ogródna zachodnim zboczu wzgórza. Borlas spojrzał na rzekę, na drzewa pokryte czerwcowymiotoczony mocnym murem, to ma w sam raz tyle, ile potrzeba by się z przyjemnością oddaćjego uprawie.Zamilkł.1- Tak długo, jak tylko utrzymuje w sobie siłyżycia- dodał - Gdy te zawodzą, po cóżkłopotać się innymi bolączkami? Bo wkrótce trzeba będzie opuścić swój ogród na zawsze, iinni będą musieli go doglądać.Borlas westchnął, ale nie odpowiedział, a Saelon kontynuował:- Są jednak i tacy, których to nie zadowoli, i do końca swegożycianiepokoją oni sweserca sprawami sąsiadów, Miasta, i Królestwa, i całego szerokiegoświata.Ty do nich należysz,Panie Borlasie, i zawsześ taki był odkądżemcię spotkał po raz pierwszy jako chłopiec złapanyna szkodzie w twoim sadzie. Nie dość ci było wtedy, panie, tylko się na mnie pogniewać – tyśmnie nie zbił dla nauczki, i nie podwyższyłeś płotu. O nie. Ty, panie, mocno strapionyprzemawiał.koniecznie chciałeś, abym się poprawił. Wziąłeś mnie do swego domu i długoś do mniePamiętam dobrze: - To sprawki orków – powtarzałeś wiele razy – Kraść smaczneowoce – w porządku. Myślężeto nie gorsze niż sprawki chłopców, którzy są głodni albo też,gdy ich ojcowie nie przykładają się do wychowania synów. Ale strącać niedojrzałe jabłkatylko po to by je porozbijać albo by nimi rzucać! To sprawki orków. Jak mogłeś wpaść na takipomysł, chłopcze?ci odpowiedzieć, choć w sercu miałem dziecinną odpowiedź: - Jeśli toźle,gdy chłopieckradnie jabłko bo jest głodny, toźlerównież gdy kradnie jabłka dla zabawy. Ale nie jest togorszy uczynek. Proszę nie mówić mi o sprawkach orków, albo pokażę panu jak onenaprawdę wyglądają!Myliłeś się, panie Borlasie, bom już dawniej słyszał opowieści o orkach i o ichSprawki orków! Bardzoś mnie tym zezłościł, panie Borlasie, a byłem zbyt dumny abydziełach, alem wcześniej nie był nimi zainteresowany – aż do tamtego dnia. Tyś zwrócił kunim moje myśli. Wyrosłem nie czyniąc jużżadnychkradzieży (mój ojciec nie należał donajłagodniejszych), ale nie zapomniałem o orkach. Czułem wielką nienawiść, która mniewypełniała i myślałem o tym, jak słodką może być zemsta. Bawiliśmy się w orków, ja i moiprzyjaciele, i czasem zastanawiałem się: Czy nie zebrać mojej bandy, pójść do niego iściąćmu wszystkie drzewa? Pomyślałby,żerzeczywiście wrócili orkowie. To było jednak dawno,dawno temu... – Saelon zakończył z uśmiechem.Słowa te zaskoczyły Borlasa. Oto ktoś mu się zwierzył, gdy tymczasem on tego nieodwzajemniał. Było coś niepokojącego w tonie młodego człowieka – coś co kazało sięzastanowić Borlasowi czy też nie jest tak,żewspomnienie dzieciństwa nie tkwi tu wciążgłęboko, głęboko niczym korzenie czarnego drzewa. Tak, nawet w sercu Saelona, który byłprzyjacielem jego własnego syna, w sercu młodzieńca, który ostatnimi laty okazał Borlasowityle przyjaźni w jego samotności[8]. W każdym razie postanowił nie mówić już nic więcej oswych przemyśleniach.- Niestety – rzekł – wszyscy popełniamy błędy. Nie twierdzę,żemposiadł mądrość,młody człowieku, z wyjątkiem może tej niewielkiej, którą nabywa się wraz z upływem lat. A2to doświadczenie podpowiada mi,żeczasem, ci którzy mają dobre zamiary wyrządzająwięcej krzywd niż ci, co pozwalają rzeczom biec ich własną drogą. Przepraszam cię za to,com rzekł, jeśli obudziło to nienawiść w twym sercu. Ja jednak wciąż myślę,żetoprzedwcześnie może wypowiedziana, ale jednak prawda. Z pewnością nawet chłopiec musizrozumieć,żeowoc jest owocem i nie osiąga on pełni swego istnienia, dopóki nie dojrzeje. Azatem zmarnowanie niedojrzałego owocu jest gorsze nawet niż okradzenie człowieka, którygo doglądał – w ten sposób okrada sięświat,powstrzymuje się dobrą rzecz przed jejwypełnieniem. Postąpić tak, to jak dołączyć do tego wszystkiego co jest złe, do wszystkichpasożytów i chorób dręczących drzewo i do nieprzyjaznych wiatrów. A to jest postępowanieorków.- I postępowanie ludzi – stwierdził Saelon – Nie! Nie mam na myśli tylko dzikichludów, albo tych cożyją„w Cieniu”, jak się czasem mówi. Myślę o wszystkich Ludziach. Dziśnie zmarnowałbym zielonego owocu. Ale tylko dlatego,żenie miałbym teraz z niedojrzałychjabłekżadnegopożytku, nie dla twoich wyniosłych racji, panie Borlasie. W rzeczywistościtwoje racje są dla mnie tak nieświeże, jak jabłka, które przetrzymywano nazbyt długo. Dladrzew wszyscy ludzie są orkami. Czy ludzie zastanawiają się nad dopełnieniem historiidrzewa, gdy zabierają się do jegościęcia?Z jakiegokolwiek powodu – czy pod uprawę ziemi,czy po to by użyć jego ciała jako drewna do budowy lub pod opał, albo po prostu aby miećlepszy widok? Gdyby drzewa mogły osądzać, czy postawiłyby ludzi ponad orkami, a takżeponad wszystkimi dręczącymi je pasożytami i chorobami? Mogłyby zapytać, czy też człowiekma większe prawo do karmienia się ich sokami od wszystkich pasożytów?- Człowiek – rzekł Borlas – który dogląda drzewo i czuwa by nie dręczyły go pasożytyi wielu innych wrogów nie działa jak ork lub szkodnik. Jeśli spożywa jego owoc, nie robi tegoaby drzewo zranić. Drzewo wydaje owoce ponad swe potrzeby – aby przetrwał jego gatunek.jednak mówił o zabijaniu:ścinaniui spalaniu; jakim prawem ludzie czynią takie rzeczydrzewom?sędziami. To dzieci Eru są władcami. Mój osąd, będący jednym z wielu ludzkich osądów, jużdysharmonią Melkora. Ludzie nie nadeszli z tym brakiem harmonii. Wkroczyli oni w dzieje- Nie. Tyś nie o tym mówił. Mówiłeś o osądzie drzewa w tej materii. Ale drzewa nie są- Pozwólmy mu zatem zjeść owoc lub użyć go dla zabawy – powiedział Saelon. Jampoznałeś. Zła tegoświatanie było zrazu w wielkim Temacie, pojawiło się ono wraz zpóźniej, jako nowina pochodząca wprost od Eru, Jedynego, i dlatego nazywają się Jegodziećmi, a do używania wszystkiego co było obecne w Temacie mają oni, dla ich własnegodobra, prawo – rzecz jasna bez pychy i złej woli, ale z szacunkiem.Jeśli najmłodsze dziecię leśnika odczuwa chłód zimy, to nie skrzywdzi się nawetnajdumniejszego z drzew, jeśli każemy mu poddać swe ciało aby móc ogrzać dziecko ogniem.Ale dziecku nie wolno niszczyć drzewa dla zabawy czy w złości, kaleczyć jego kory albołamaćgałęzi. A dobry gospodarz użyje wpierw, o ile może, leżącego już drewna, albo3martwego drzewa; nie zetnie młodego drzewa i nie pozostawi go by zbutwiało dla własnejprzyjemności i dla zabawy toporem. To orkowa zabawa.nas krąży pochodzi z daleka, takżewielu postępuje dziś w ten sposób – czasami, a wtedy stająsię naprawdę jak sługi Melkora. Ale orkowie postępowali tak zawsze. Z lubością zadawalicierpienie tym stworzeniom, które mogą odczuwać ból, a powstrzymywała ich jedyniewystarczająco wiele.jabłkach, również nie o mnieś myślał, gdyś mówił panie o odradzaniu się ciemnego drzewa.O czym myślałeś, panie Borlasie? Nie mogę odgadnąć. Posiadam oczy i uszy, jak również innezmysły, panie – jego głos osłabł i ledwie słychać go było wśród szeptów nagłego chłodnegopowiewu wśród liści, gdy tylko słońce zaszło za Mindolluiną.Herumor[9]?- Czyś słyszał już panie to imię? – prawie bezgłośnie wyartykułował – imięBorlas spojrzał na niego z zaskoczeniem i przestrachem na twarzy. Otwarł drżące ustajakby chciał coś powiedzieć, jednak nie wydobyło się z nichżadnesłowo.- Widzę,żeśsłyszał – rzekł Saelon – I zdaje się,żeśzmieszany tym,żeja także o nim- Zaraz! – rzekł Saelon – Zaczęliśmy zaledwie. Nie o twoim ogrodzie, ni o twychograniczona władza, nie zaś roztropność czy miłosierdzie. Ale o tym powiedzieliśmy jużJest wciąż tak jak już powiedziałem: korzenie Zła sięgają głęboko, a trucizna, która wwiem. Ale nie jesteś bardziej zaskoczony ode mnie, gdym odkrył,żeimię to dotarło i do ciebie,panie. Bo, jakem rzekł, oczy i uszy mam bystre, a twoje są już stępione nawet dla codziennychpotrzeb. Sprawy te zaś trzymano w tajemnicy tak skutecznie, jak na to pozwalał spryt.ale teraz oczy jaśniały mu w gniewie.- Czyj spryt? – gwałtownie i nagle spytał Borlas. Być może wzrok miał przytłumiony,- Ależ, mowa o tych co posłyszeli wezwanie tego imienia, rzecz jasna – spokojnieodpowiedział Saelon – Nie są jeszcze tak liczni, aby wystąpić przeciw ludowi Gondoru, aleteraz przestraszonych.można mieć ogród o mocnych murach, Saelonie, a nie znajdywać wśród nich pokoju i- Tom już odgadł – powiedział Borlas – i ta myśl zmraża ciepło lata w mym sercu. Boich liczba wzrasta. Nie wszyscy są zadowoleni od czasuśmierciWielkiego Króla, i mniej jestzadowolenia. Są wrogowie, których nie powstrzymają mury; w końcu ten ogród jest tylkoczęścią strzeżonego państwa. To w murach państwa upatruje się ochrony. Ale o jakimmłodzieńca.wezwaniu mowa? Cóż zamierzają oni uczynić? – wykrzyknął kładąc dłoń na kolanie- Zanim odpowiem, chcę zadać ci, panie, jedno pytanie – powiedział Saelonspoglądając na starca z oczekiwaniem w oczach – W jakiżżesposób ty, który siedzisz tu wEmyn Arnen i rzadko bywasz dziś nawet w Mieście, usłyszałeś, panie szept tego imienia?Borlas spuścił oczy ku ziemi i objął rękoma swoje kolana. Dłuższy czas nieodpowiadał. W końcu podniósł znowu głowę, jego twarz stężała a patrzył teraz na Saelona z4wielką uwagą: - Nie odpowiem na twoje pytanie, Saelonie – rzekł – Nie, dopóki nie zadam ciinnego pytania. Powiedz mi wpierw – mówił powoli – czy jesteś jednym z tych, którzyposłuchali wezwania?Na ustach młodzieńca pojawił przez chwilę się dziwny uśmiech.- Atak jest najlepszą obroną – odpowiedział – tak radzą nasi Dowódcy; ale gdyobydwie strony postąpią zgodnie z tą radą, słychać już tylko zgiełk bitwy. Odwzajemnię cisię. Nie odpowiem na twe pytanie, panie Borlasie, dopóki ty nie odpowiesz na moje: czyś jestjednym z tych, co go posłuchali, czy też nie?- Jakże możesz tak myśleć? – krzyknął Borlas.- I jak ty możesz tak myśleć? – zapytał Saelon.siebie?- Jeśli o mnie chodzi – powiedział Borlas – to czy moje słowa nie mówią same za- A czy moja mowa – rzekł Saelon – pozostawia jakieś wątpliwości? Dlatego,żebroniłem małego chłopca, który rzucał niedojrzałymi jabłkami wraz z kolegami, przednazywaniem go orkiem? Albo dlatego,żemówiłem o drzewach cierpiących z rąk człowieka?Panie Borlasie, niemądrze jest osądzać czyjeś serce na podstawie słów wypowiedzianych wsprzeczce, niezgodnych z twoimi opiniami. Może ich powodem była chęć zaniepokojeniaciebie. Może to zbytśmiałe,ale na pewno lepsze niż puste echo[10]. Nie wątpię,żewielu zobecności o Wielkim Temacie i podobnych rzeczach. No dobrze, kto odpowie pierwszy?tych o których tu mówimy, użyłoby słów równie podniosłych jak twoje, i mówiłoby w twej- Mógłby to być młodszy z grzeczności dla starszeństwa – powiedział Borlas – a wśródludzi sobie równych, ten którego wpierw zapytano. Ty jesteś zarówno pierwszym jak idrugim.Saelon uśmiechnął się: - Bardzo dobrze – powiedział – Zobaczmy: pierwsze pytanie,na któreś nie otrzymał odpowiedzi brzmiało: o jakim wezwaniu mowa? cóż oni zamierzająuczynić? Czy twój wiek i wiedza nie znajdują odpowiedzi pośród przeszłych zdarzeń? Jajestem młodszy i brak mi wiedzy. Jednak, jeśli rzeczywiście chcesz wiedzieć, sprawiężeszeptyte staną się dla ciebie bardziej zrozumiałe.Powstał. Słońce zaszło już za górami; pogłębiały się cienie. ZachodniaścianadomkuBorlasa na zboczu wzgórza pożółkła w blasku zmierzchu, ale rzeka w dole była ciemna.Spojrzał w górę w niebo, a potem znów w dół ku Anduinie. – Wieczór jest wciąż jasny –powiedział – ale wiatr wieje ku wschodowi. Chmury zakryją księżyc dzisiejszej nocy.- Dobrze, ale co z tego? – powiedział Borlas drżąc z lekka na chłodnym wietrze.- Jeśli ostrzegasz starca by pospieszył czym prędzej do domu i schronił swe kościprzed reumatyzmem...? – Wstał i ruszył dróżką w kierunku swego domu myśląc,żemłodzieniec nie powie już nic więcej. Ale Saelon zastąpił mu drogę i położył swą dłoń na jegoramieniu.5 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl