,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z chomika Valinor O wojnie domowej PRZEDMOWA Gajus Juliusz Cezar urodził się w Rzymie 12 lipca, czyli w miesiącu Quintilis, który później od niego nazwano Iulius, w roku 100 albo 102 przed Chr. I jedna, i druga data była równie doniosła. W r. 102 Mariusz pobił Cymbrów i Teutonów i wrócił w tryumfie, witany imieniem nowego Romulusa. W roku 100 Mariusz był po raz czwarty konsulem, czego nikt dotąd nie osiągnął i co się sprzeciwiało konstytucji i tradycji, a mając do pomocy Saturnina, trybuna ludu, utrwalał władzę populares, partii ludowej, przeciw optymatom, czyli arystokracji, która przez kilka wieków panowała niepodzielnie. Już od trzydziestu lat próbowano podważyć dawny ustrój. Pierwszy przemówił w imieniu wydziedziczonych i upośledzonych trybun ludu Tyberiusz Grakchus. Paręset lat wojen i podbojów wzbogaciło nieliczne rody możnych, a zubożyło resztę ludności, zwłaszcza wiejskiej. Drobny rolnik płacił haracz krwi służąc w legionach i zostawiał swoje gospodarstwo w zaniedbaniu, potem musiał się go pozbyć, nękany długami i przewagą gospodarczą wielkich latyfundiów, opartych na pracy niewolników. Z chłopów, którzy potracili ziemię, wzrastał proletariat miejski, głównie w Rzymie. Tyberiusz Grakchus chciał tych nędzarzy na nowo obdarzyć ziemią i zaproponował ustawę rolną (lex agrarid), która by odebrała znaczne obszary z ziem państwowych (ager publicus), nieprawnie przywłaszczonych przez arystokrację, i rozdzieliła je między bezrolnych. W tym czasie umarł ostatni król Pergamonu, zamożnego państwa w Azji Mniejszej, i zapisał je w testamencie Rzymowi — fakt nieznany dotąd w historii, ale który miał się jeszcze parę razy powtórzyć w tym wieku, jakby świat zawczasu kapitulował przed Rzymem. Tyberiusz Grakchus domagał się, by skarb zmarłego króla przeznaczyć na zakup narzędzi dla ubogich rolników. Arystokracja dokonała zamachu, trybun ludu został zabity. W dziesięć lat po nim jego brat, Gajus, podjął tę samą walkę. Przeprowadził ustawę nakładającą na państwo obowiązek zaopa- trywania Rzymu w zboże po niskiej cenie. Nie tylko Rzym, ale i cały półwysep żył importowanym zbożem, głównie z Sycylii i Egiptu; to, które zbierano w samej Italii, nie wystarczało na jej potrzeby, zresztą coraz mniej uprawiano zboża, a coraz więcej wina i oliwek, ponieważ się lepiej opłacały. Pod koniec stulecia Italia już zrzuci z siebie dawny strój lasów i pól, a okryje się ogrodami, winnicami i gajami oliwnymi. Gajus Grakchus rzucił myśl jeszcze śmielszą: rozszerzyć obywatelstwo rzymskie na wszystkich wolnych mieszkańców Italii. Było to w istocie paradoksem, że pełne prawa miała tylko ludność Rzymu i Lacjum, jakby wciąż trwały czasy, kiedy one stanowiły całe państwo. Lecz myśl Gra-kchusa okazała się zbyt odważna; z wątpliwości, jakie budziła, skorzystali arystokraci, zagrożeni reformą rolną, oplatali Gajusa intrygami i w końcu zginął, tak samo jak brat, od sztyletów. Tymczasem wyrósł silniejszy przeciwnik wszechwładnej no- biiitas, senatorskiej arystokracji, która od wielu pokoleń zagarnęła wszystkie wysokie urzędy. Mariusz narzucił się dzięki swym zdolnościom wojskowym i — rzecz niesłychana! — syn chłopski został konsulem, i. to nie raz, ale osiem razy. Tak samo niezwykły był fakt, w naszych oczach raczej błahy, że znalazł żonę w pa-trycjuszowskim rodzie Juliuszów. Była nią Julia“_ciotka Cezara, rodzona siostra jego ojca. Stary i dumny ród wywodził się od mitycznego Julusa, czyli Askaniusza, syna Eneasza, którego znów matką była bogini Wenus. Tej pysznej genealogii nie odpowiadała senatorska świetność — od sześciu pokoleń nie spotykało się wśród Juliuszów godności wyższych nad pretorskie. Matka Cezara, Aurelia, z równie starego rodu (należeć miał doń jeden z pierwszych królów Rzymu), była matroną dawnego obyczaju. Chłopiec chował się pod okiem domowego nauczyciela nazwiskiem Marcus Antonius Gnipho, który pochodził z Galii Przedalpejskiej. Cezar zawdzięczał mu doskonałe początki w języku łacińskim i greckim. Siedział jeszcze nad abecadłem, gdy Mariusz, strącony i sponiewierany, tułał się na wygnaniu. Dziwne losy bohaterskiego starca rozpalały wyobraźnię chłopca. Mariusz znalazł przeciwnika w swoim dawnym oficerze, Korneliuszu Sulli, który stał się głową reakcji optymatów. Walczyli oni zawzięcie przeciw wszystkiemu, co zmierzało do ograniczenia ich przywilejów; dwaj trybuni ludu, Saturninus i Liwiusz Druzus, którzy prowadzili politykę Grakchów, zginęli tak samo jak tamci. Lecz myśl przez nich rzucona nie zginęła: Italia z bronią w ręku upominała się o prawa obywatelskie. Wybuchła wojna, która trwała długo. Dowódcy rzymscy pustoszyli Italię, wyrzynali całe miasta, brali tysiące ludzi do niewoli. Skończyło się rozszerzeniem obywatelstwa rzymskiego na całą Italię. W ten sposób został zamknięty rozdział historii. Italia, składająca się z wielu krajów, każdy o własnych dziejach, nieraz dawniejszych od rzymskich, jak Etruria, Italia mówiąca różnymi językami i narzeczami, Italia Etrusków, Samnitów, Osków, Umbrów z ich odrębnymi obyczajami i kultami — odchodziła w przeszłość, ustępując przed nową Italią, coraz bardziej jednolitą. Gdy w trzydzieści lat później Cezar będzie mówił w swoich Pamiętnikach o ziemiach Pelignów, Marsów, Marycynów, będą to już nazwy topograficzne, jakby powiatów. Sulla, który strącił Mariusza, wyrósł dzięki wojnie z Mitry-datesem, królem Pontu, kraju nad Morzem Czarnym. Władca ten wystąpił z hasłem: wyrzucić Rzymian z Azji. Sulla wyruszył przeciw niemu, lecz w swoich działaniach ograniczył się do Grecji, sprzymierzonej z Mitrydatesem, i splądrował Ateny, na koniec zawarł z królem Pontu układ i pośpieszył do Italii, by zaprowadzić tam swój porządek. Wkroczył do Rzymu z wojskiem, na co się nikt dotąd nie ważył. Według konstytucji wodzowie rzymscy wracający z wypraw wojennych musieli zatrzymać się u bram stolicy i czekać, co senat postanowi: czy przyzna im tryumf, czy po prostu każe rozpuścić wojsko i wrócić do prywatnego życia. Sulla wszedł do Rzymu ze swoimi legionami i krwawo rozprawił się z partią Mariusza. Słynne proskrypcje, procesy polityczne, kończące się z reguły wyrokiem śmierci i konfiskatą majątku, wytępiły jego przeciwników. Pomagał mu w tym tłum donosicieli, którzy dochodzili do olbrzymich fortun, kupując za bezcen wysta- wionę na licytacji dobra skazanych. Reakcja arystokratyczna ogra- niczyła trybunów ludu i komie j ó w, czyli zgromadzeń ludowych, rządy znalazły się znów w rękach senatu i rodów senatorskich. Gdy Sulla był dyktatorem, gdy Cezar doszedł lat męskich. Ożeniony z córką Cynny, głównego sojusznika Mariusza, nie usłuchał dyktatora, gdy ów kazał mu się z nią rozwieść. Opłacił to utratą części majątku i odebrano mu godność kapłana Jowisza. Lecz wolał zejść ludziom z oczu, jakiś czas krył się w górach, wreszcie popłynął do Azji Mniejszej. Mitrydates znów zaczął wojnę, Cezar znalazł się wśród obrońców Mityleny. Po śmierci Sulli wrócił do Rzymu i śledził uważnie, jak zaczyna się kruszyć konstytucja arystokratyczna, przywrócona przez zmarłego dyktatora. W r. 77 po raz pierwszy wystąpił publicznie, oskarżając Dola-bellę, byłego prokonsula Macedonii, o nadużycia. Proces przegrał, tak jak i podobny w następnym roku przeciw innemu zdziercy, ale opinii narzucił przekonanie o sprzedajności sądów senatorskich. Było ono aż nadto uzasadnione. Istniały ustawy, nawet surowe, przeciw nadużyciom popełnianym przez drapieżnych pro-konsulów i propretorów, zarządzających prowincjami, lecz mały był z nich pożytek. W sądzie złożonym z senatorów winowajca pochodzący z tej samej sfery mógł liczyć na pobłażliwość kuzynów. Uważano, że jedyną radą jest odebrać senatorom sądy w sprawach tego rodzaju i oddać je trybunałom, złożonym z przedstawicieli drugiego stanu, czyli rycerzy rzymskich. Należeli do nich bogaci finansiści, których olbrzymie dochody szły ze spekulacji, z lichwy, z budowy i wynajmu domów czynszowych, z różnych przedsiębiorstw i dostaw państwowych, wreszcie z dzierżawy danin i podatków. Państwo rzymskie nie zbierało podatków bezpośrednio, tylko nakładało na każdą prowincję określone kwoty, które obowiązywali się wpłacać do skarbu publicani, czyli dzierżawcy danin, i już ich sprawą było, w jaki sposób odbiorą je od podatników. Publi - cani łączyli się w towarzystwa, można by rzec: akcyjne, ponieważ jeden człowiek nie mógł sprostać kosztom i samej daniny, i jej ściągnięcia, nie mówiąc o ryzyku, na jakie narażały go wojny, zamieszki wewnętrzne, nieurodzaje, klęski żywiołowe, powodujące niewypłacalność tego lub innego kraju. Utrzymywali liczny personel biuralistów i celników. Mieli pomoc w tych wszystkich Rzymianach, których gnał do prowincji własny interes. Byli to dostawcy wojskowi, armatorzy, kupcy, handlarze niewolników pośrednicy, agenci wielkich panów rzymskich, mających w prowincji swoje dobra albo interesy finansowe. Oni to właśnie tworzyli owe związki obywateli rzymskich, conventus civium Romanorum, o których parokrotnie wspomina Cezar, rodzaj klubów czy “domów rzymskich" na obczyźnie. Stanowili wielką siłę zarówno ekonomiczną, jak i polityczną, byli wśród tubylców arystokracją, otoczoną majestatem obywatelstwa rzymskiego. Dumni i chciwi, przychodzili do kraju biedni, a wkrótce dorabiali się majątku. Łupili prowincje bezlitośnie. Tak samo, albo i jeszcze mocniej, łupili ją namiestnicy, którzy na rok, nieraz na dłużej otrzymywali praktycznie nieograniczoną władzę nad prowincją i starali się znaleźć w niej odszkodowanie za wszystkie koszty, jakie ponieśli ubiegając się o stanowisko pretora czy konsula. Między nimi a publikanami dochodziło nieraz do zatargów, gdy sobie nawzajem wydzierali łup, ale częściej uzgadniali swoje interesy: zarządcy prowincji udzielali publikanom pomocy administracyjnej, nierzadko i wojskowej, dla wyduszenia nadmiernych podatków. Jeśli więc rycerze rzymscy zasiadali w sądzie nad namiestnikiem oskarżonym o nadużycia, było dość sposobów, aby ich ugłaskać przekupstwem, intrygami, na koniec wspólnotą interesów i popełnionych przestępstw. Od czasu do czasu z hałasem wybuchał proces przeciw jakiemuś zdziercy, Forum grzmiało skandalem, lecz trzeba było szczególnych okoliczności, by odnieść taki tryumf, jakim Cyceron zakończył proces przeciw Werresowi, który, nie czekając na wyrok, sam poszedł na wygnanie i znikł z historii nie pozostawiając po sobie śladu oprócz mów Cycerona, zapewniających mu gorzką nieśmiertelność. Po tych dwóch nieudanych procesach Cezar wyrzekł się na razie wystąpień publicznych i szlakiem ówczesnej młodzieży ruszył na Rodos,gdzie słynny Apolonios Molon uczył wymowy _ Wrócił do Rzymu w czasie, gdy jego dom nawiedziła śmierć: umarła mu żona, córka Cynny, i ciotka, wdowa po Mariuszu. Na obu pogrzebach miał mowę na Forum i wygłosił pochwałę zarówno własnego rodu, jak i obu wyklętych przywódców demokracji. Zaczęto nań patrzeć jak na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Wątki
|