,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej. KORDECKI J. I. Kraszewski TOM PIERWSZY I Na podniosłym, kamienistym wzgórzu, wśród okolicy zasianej wioskami, pagórkami, na których sterczą zamków zwaliska, i piaszczystymi przestrzeniami, wśród widnokręgu opasanego w dali sinych wzgórków pasmem, wznosi się klasztor i kościół częstochowski, około którego siedziby ludzi, lasy, pola, grody, kaplice zdają się, jak ciżba posłuszna przed panem, pochylać czoło. Stary ten gmach warowny, zamczysko Maryi, budowany powolnie przez długie wieki, obwiedziony murem jak rycerskim pasem, którego brama zdaje się z dala klamrą ozdobną, ścianami kościoła wybiegł wysoko ponad inne budowy, a wyżej jeszcze nad nie wieżyca z gankami wspięła się pod obłoki, na ramionach krzyż piastując złocisty. Nieco niżej, pod cieniem jego, na dachu kościelnym, w promienistym kole, obraz Najświętszej Panny wskazuje mnogim z daleka pielgrzymom, że tu ich Opiekunki stary a święty wizerunek złożono. Dokoła gmachu kościelnego cisną się przybudowane kaplice, ule, z których, jak brzęki pszczół, dolatują głosy modlących się zakonników, pszczółek tej Bożej pasieki. Tuż blisko kilku facjatami 1 bieleje klasztor obszerny i piękny, po którym znać, że go królewskie i książęce wznosiły dłonie, że go troskliwa wiernych zdobiła pobożność, że go rozszerzała gorliwość ludu o chwałę Bożą i chwałę Maryi. Wcześnie to święte miejsce, w rycerskim kraju na pograniczu stojące, kilkakroć napadane i rabowane, przywdziało zbroję murową. Po rogach kortyn 2 strażnice krągłe i czworogranne, różnych lat i pochodzenia, z kolei przyszły pilnować Jasnej Góry i zwrócone w różne strony poglądają, jakby czuwały od nieprzyjaciela. U podnóża góry, o kilkaset kroków od twierdzy jasnogórskiej, niewielki kościółek św. Barbary, świeżej jeszcze (w roku 1655) budowy, bo lat zaledwie kilkadziesiąt liczący, błyszczy się ponad nowicjatu klasztornego kamienicą. Z drugiej strony kościół św. Rocha, patrona od morowej 1 Facjata – przednia część budynku. 2 Kortyna – mur łączący dwa bastiony (strażnice). 2 zarazy, łączy niejako twierdzę z miasteczkiem klasztornym, którego fara starożytna ponad czarne dachy mieszczańskich domostw dźwiga się poważnie. Dokoła murów (znać dawno nie widziały wojny i nie służyły za ochronę) poczepiały się swobodnie drewniane kletki, jak gniazda jaskółek, coraz rozprzestrzeniając się dalej a szerzej. Są to kramiki przekupniów, którzy pod murami klasztoru stoją, czekając na pielgrzymów, z pamiątkami Jasnej Góry; znajdziesz u nich obrazki Bogarodzicy, wielkie i małe, drogie i tanie, złociste i skromne, na blasze i na papierze; pobożne książeczki, pieśni na chwałę Bożej Matki, szkaplerze z Jej imieniem, krzyżyki, paciorki, różańce i owe listy misternie sztychowane, w których środku błyszczy obraz cudowny, i tysiące innych drobnostek, co je w każde święto i niedzielę święcą paulini u ołtarza, ocierają o cyprysową deskę i rozdają nazad wędrowcom. Znaczna tu część uboższych mieszczan pod płaszczem swej Opiekunki na życie zarabia, żywiąc się pobożnością tłumów, które falami płyną do cudownego obrazu. I dziś tu niepusto; lecz jakże to było w święte owe, w złote wieki wiary niezachwianej jeszcze i gorącej czci Bogarodzicy! Nie tylko Polska cała, Ruś, Litwa, Śląsk pograniczny dostarczały pobożnych pątników; słały je Czechy, Morawy, Węgry i Niemcy i dalsze świata kraje, bo obraz częstochowski na cały świat słynął. I jak do Rzymu z południa, tu z całego północo–wschodu Europy długie karawany pielgrzymów szły z modlitwą i pieśnią do Orędowniczki strapionych. Jak w ognisku wielkiego koła skupiają się promienie, tak tu jednoczyły się i spotykały ze wszech stron biegnące tłumy, schodząc się pod Jasną Górą z jednymi łzami, z jedną modlitwą: Poratuj! Ci szli pieszo, bogate wiodąc za sobą cugi i liczne dwory, których pomocy dobrowolnie się wyrzekali; drudzy powolniej jeszcze, trzy kroki naprzód, dwa nazad postępując, sunęli się z gorliwymi prośbami; inni pielgrzymowali o chlebie i wodzie, inni o jałmużnie i ubóstwie umyślnym, ofiarowanym Bogu, inni pokutując wlekli się na kolanach, dźwigając na sobie krzyże i ciężkie łańcuchy; a wszyscy ci cierpiący boleścią i cierpiący grzechem, zbolali i potrzebujący pomocy, schodzili się, ubogi z bogatym, wieśniak z senatorem, razem u jednego ołtarza, równymi dziećmi jednej Matki. Piękny to był i rozrzewniający widok, gdy naprzeciwko strudzonym pielgrzymom wychodzili paulini z krzyżem, chorągwiami, witając ich i wiodąc do przybytku, którego straż powierzona im była. Znużonym przybywało naówczas siły, wypłakane 3 oczy łzą się świeżą zlewały, modlitwa gorliwszą i gorętszą wyrywała się z ust spiekłych i każdy, padając na twarz przed odsłonionym obrazem, uczuwał, jakby mu brzemię wielkie z ramion się stoczyło, jakby cały ciężar boleści złożył u stóp Najświętszej Matki. Obraz ten na Jasnej Górze od wieków już przyświecał Polsce błogosławionym światłem cudu, budząc w sercach wiarę, przywołując grzeszników ku sobie, sypiąc jak promieniami łaski dokoła. Nie było nikogo, co by stąd odszedł nie pocieszony, nie rozrzewniony, nie uspokojony na duszy, maluczką ofiarę swej boleści złożywszy przed Matką Tego, który, Bogiem będąc, chciał dla nas cierpieć jak człowiek i jak złoczyńca umierać. Wpatrując się w obraz tej Matki Bolesnej, tego ukrzyżowanego Boga, malało i drobniało cierpienie ludzkie wspomnieniem wielkiej, krwawej, tajemniczej ofiary. Od XIV wieku piastowała obraz Jasna Góra, a królowie i książęta, ubodzy i żebracy zarówno z możnymi, do podniesienia tego tronu Patronki Królestwa się przyczynili. Każdy tu przyniósł, co mógł; król dał garść złota, hetman buławę swoją wieszał u obrazu, ubogi święcił mu pierścień swój ślubny, żebrak woskową nogę lub rękę lnem obwiniętą kładł z groszem u skarbony, biskup przekazywał swój kielich złoty, szlachcic zawieszał lampę; każdy stroił, ubierał, bogacił to miejsce, imię swe zapisując dobrodziejstwem. I z tych ofiar tysiącznych wznosił się powoli kościół, dźwignęły mury klasztorne, wyrosła wieżyca, zabłysły ołtarze, lane ze srebra posągi świętych stanęły orszakiem przy obrazie Bogarodzicy, a skarbiec stał się istotnie skarbcem, bo w nim droższe od klejnotów gromadziły się pamiątki. Nie było domu, nie było kościoła, gdzie byś Najświętszej Panny Częstochowskiej nie znalazł – a cudami wsławione Jej wizerunki rozsiane były po całym kraju: w Głogówku na Śląsku, w Sokalu na Rusi, w Topolnie pruskim, w Uchaniu na Wołyniu, w Oporowie w księstwie Łowickiem, w Mstowie, Krakowie, w Neustadt w Austrii, w Rzymie nawet pobożni, nie mogący dostać się do Częstochowy, znajdowali obrazu świętego Łukasza kopie, równie cudowne jak cyprysowa deska, na której, wedle podania, ewangelista w chwili natchnienia odtworzył oblicze Najświętszej Niewiasty. Drobne obrazeczki były wszędzie, w chatach wieśniaków, nad łożem ubogim, na zbroi szlachcica, na pierścieniach kobiet, u mniszych różańców. Możemyż nie powiedzieć choć słów kilku o dziejach tego miejsca i obrazu? 4 [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Wątki
|