,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
J. I. Kraszewski. DAJNY PIEŚNI LITEWSKIE DAJNY PIEŚNI LITEWSKIE Litwa ludowa oraz jej twórczość dla wielu Jestto terra incognita. Tymczasem nauka zagraniczna, a zwłaszcza niemiecka (Mannhardt, Tetzner, Bezzenberger, Lautenbach, holenderczyk van der Meulen, finn Niemi i in. ) posiada cały szereg prac poważnych, uwypuklających te lub inne strony twórczości ludu litewskiego. Wyniki tej pracy są nieraz wielce interesujące. Nie porywając się na tłumaczenie prac tych, wymagające odpowiednich ku temu warunków pracy i kwalifikacji specjalnych, podajemy tu rozdział ze znanej przed laty pracy J. I. Kraszewskiego: Litwa (starożytne dzieje i ustawy, język, wiara, obyczaje, pieśni, przysłowia podania i t. d. ), 2 t, 1847. Rozdział ten, poświęcony dajnom czyli litewskim pieśniom ludowym, pod wielu względami jest mocno przestarzały, jak zresztą cała praca Kraszewskiego. Nie znamy wszakże w literaturze polskiej innej pracy w tym rodzaju. Sądzimy też, że po przejrzeniu jej i usunięciu poważniejszych usterek, czego się podjąłem na skutek propozycji "Głosu Litwy", ogłoszenie tej pracy będzie jeszcze wcale na czasie. M. B-ka Dainuok, sesyte! ko nedainuoji? I. Ze wszystkich pamiątek starej litewszczyzny najciekawszą może, najbardziej zajmującą, są pieśni, które nas z odległych doszły wieków. Nic nam nie napisawszy o sobie samej, nie odmalowawszy się sama w żadnej kronice uprzedzającej jej połączenie z Polską, a zatem z pod wpływu nowych pojęć wyjętej, pogańska Litwa jako pomnik, z którego ją najlepiej poznać można, dała nam tylko w puściznie po sobie pieśni swoje. I to nie wszystkie zapewne, ale jeden ich rodzaj tylko: dajny. Te pieśni, wbrew świadectwom obcych, którzy w XIV wieku jeszcze opisują Litwę jako kraj barbarzyński, dają nam poznać obyczaje ludu, myśli jego codzienne, uczucia serca, fantazję, z cale innej i przeciwnej strony. Kraj ten, którego mieszkańcy pierwsi wstrzymali najazdy tatarów, oparli się im i po nich obszerne zagarnęli pustynie na dziedzictwo długie; kraj, na który później spisywano krucjaty, na którego mieszkańców spokojnych zbiegano się jak na ostatek dziczy z głębi Niemiec, Anglji, Francji, wspomagając tak zwane zakony krzyżackie i kawalerów mieczowych — najezdnicze bandy zdobywców; kraj, w którym bałwochwalstwo wytrzymawszy do XIV wieku, skrycie się zachowywało w głębinach jego prawie do XVIII, gdzie ślady dawnej wiary, po dziś dzień niezatarte jeszcze istnieją; kraj ten w końcu pochłonięty ze swą rodowością, częścią przez Polskę, częścią przez wpływy innych sąsiadów, dziś ledwie nie jak Atlantyda w starożytnym swym bycie dla nas zagadkowy, zaginiony, nie powiemy aby od dziejopisów otrzymał należytą sprawiedliwość. Czeka jej dotąd. Ci co o nim pisali, znali go zaledwie powierzchownie, a najpracowitsi badacze starożytności litewskich głębiej nad skorupę jego charakteru i instytucji nie przeniknęli, może zbyt będąc materjalnem zgromadzeniem faktów zaprzątnieni, żeby ich znaczenie wyczytać mogli. Zaprawdę też trudno było sprawiedliwie wyrzec o kraju, który własnych (póki był prawdziwie sobą) nie miał historyków, o którym tylko nieprzyjaciele pisali i świadczyli, lub późno i niedokładnie zbierano krążące wieści. Mimo to jednak wiele na ramionach, na odpowiedzialności historyków Litwy pozostało. Często nie umieli, częściej nie chcieli lub nie wypadało im wiedzieć prawdy. Mówmy szczerze: wielu chciało malować najdokładniej, ale nikt dotąd Litwy pogańskiej jaką ona była, jej instytucji, praw, wiary, obyczajów obrazu nie nakreślił, z dostatecznem przejęciem się, wniknieniem w ducha ich, wyrozumieniem znaczenia. Wszystkim obrazom, rozprawom, badaniom, braknie tego pojęcia całości, które samo tylko może połączyć szczegóły i zlać na nie światło nowe. Dlaczego tak a nie inaczej działo się w Litwie, jaki był rząd w starożytności, jaki i czemu wyrobił się później, jaka władza krewy, kunigasów, jaki wpływ udzielnych książąt, prawa następstwa, dziedzictwa, wojny, sądy, obyczaje i t. p. zaledwie głucho, niedostatecznie, urywkowo wiemy. Domysły tu dorywcze, niepowiązane z sobą, zastępują po większej części dowiedzione i coś przecie dowodzić mogące fakta. Jeden widzi urojoną przez się rzeczpospolitą, tam gdzie już historja poświadcza o najabsolutniejszych rządach, drugi chce wprowadzić rząd teokratyczny w czasy, w których już ostatki dogorywającego pogaństwa nie dozwalają żadnego wpływu politycznego duchowieństwa, gdy częste chrzty i ożenienia z chrześcijankami widocznie okazują małe znaczenie silnej dawniej hierarchji pogańskiej. Stan Litwy, jej instytucje, są li jednak tak w dziejach bezprzykładnemi, tak z niczem niewiążącemi się, aby w nich przez analogję reszty zatraconej dojść nie można? aby niepodobna wyciągnąć korzyści z materiałów ubocznych? Zdaje się, że nie; usiłujemy tego dowieść. Ale przeznaczeniem może całego narodu jak czasem pojedyńczych ludzi, było zostać niepoznanym i nieocenionym. Pod ogólnym zarzutem barbarzyństwa, pod patetycznemi wyrzekaniami na wrogą dzicz litewską ukryto wszystko, czego nie docieczono; kryto więc bardzo a bardzo wiele. Co się tyczy faktów i dat, te poczynają być dla historji Litwy pewniejszemi od XIII wieku, kiedy jej egzystencja ościennym uczuć się dała, i w przeciągu wieku wystawują szereg wypadków, z których już jako suchy kościotrup odbudować można. Ale cóżto za historja Litwy, w której na pierwszym planie wojny, nieskończone napady, łupieże, srogie zniszczenia; na drugim walki książąt między sobą, zdrady i mordy, a nigdzie nie widać głównej postaci narodu. Jest to historja urzędowa, co nic nie powiada, dzieje zewnętrzne, jedna tylko i podobno mniej ważna historja i strona. Jeśli powszechnie uznanem jest, że nie można poznać dokładnie człowieka, którego się nie zna w życiu domowem, jakże daleko słuszniej wyrzec toż potrzeba o narodzie. Dzieje wewnętrzne są zewnętrznych przyczyną, sprężyną, powodem najbliższym i tłumaczeniem jedynem. Nie znając ich, reszta zagadką niewytłumaczoną; charakter ludu objaśnia jego czyny. Wszystkie prawic narody, mniejwięcej jednostajne, mają życia na zewnątrz objawy- Chwilę naprzód powolnego i niewidomego wzrostu w siły, potem wylanie ich na zewnątrz, epokę podbojów, zaborów, nareszcie epokę pojęcia siebie, urządzeń, po której różnym stopniowym ulegając zmianom, schodzą do nieuchronnego upadku, będącego częstokroć tylko krokiem do nowego odrodzenia. Ale nie tak jednostajnie ma się w życiu wewnętrznem, u każdego narodu osobiste, indywidualnie różne cechy, sobie właściwe mającem. Ono stanowi narodowość, osobistość ludu i z niego raczej niż z gołych faktów, pisać by dzieje należało. W Litwie, do historji obyczajów, fantazji ludu, jego wiary przezeń sobie stworzonej, z piersi starej Lietuwy wyssanej, jego żywota, jest równie przynajmniej bogaty zbiór materjałów, jak gdzieindziej. Od tej przeszłości tak różnej, tak dalekiej, od której inne narody dzielą długie już wieki, Litwę trzy tylko wieki niespełna odgradzają. W obyczajach, podaniach, przesądach, pieśniach, pozostały wybitne ślady przeszłości, a jeśli w nich nie można już szukać instytucji; praw, zwyczajów sądowych i ich losu, to przynajmniej bezpiecznie śledzić życie domowe, rodzinne i uczucia, pod których przewodnictwem ono się rozwijało. II. Pieśni i podania litewskie mają sobie właściwy charakter, tak jak mity, którym naznaczamy wprawdzie pochodzenie to persyjskie, to indyjskie, to greckie, to nie wiem już jakie, ale przedewszystkiem one są skutkiem zupełnego przyswojenia i obrobienia własnego litewskiemi. Mit, pieśń, podanie, tem naprzód zadziwią badacza, że je napozór pogodzić trudno z tem co kroniki, co dzieje obcą ręką kreślone podały o Litwie. Mit pełen znaczenia głębokiego, pieśń uczuciem przesycona, podanie uroczyście i poetycznie spowiadające, dzieje zapomniane i bajką wydające się tym, co poetycznej zasłony odchylić nie umieją, zadają kłamstwo krótkowidzącym kronikom. Słuchajmy kronikarzy Viganda, Dusburga, Nestora, Długosza gdy prawią o Litwie; zawsze to dla nich strona barbarzyńska, dzika; Litwa, to sroga i bezbożna tłuszcza, motłoch ciemny. Ależ mieć na to baczność potrzeba, że w wojnie wszyscy srodzy i dzicy się robią, a Litwa nią tylko pognać się dawała. Dla tego to ona przedstawia się nam w tak niekorzystnem i można zapewnić, niesprawiedliwem świetle. W podaniu, pieśni saga gotyckiej widzę ja naród wojenny, wojny chciwy i walkę przed wszystkiem śpiewający; krew się tam leje rzekami; ogromnemi młoty i toporami biją o skórzane tarcze rycerskie, ciała ucierają na miazgę, jęki słychać i płacze; a muzyka ta wdzięcznie brzmi w uchu wojaków. U kaledoriskiego barda wojna a wojna tchnie tylko z mglistej pieśni o ojcowskich cieniach; duchy się biją i nie rzucają oręży. Dlaczegóż nie znajdujemy tego u Litwy? Ta ciepłe powiewają wiatry, dziewice śpiewają, ruta kwitnie, lilje i róże; na mogiłach płaczą osierocone dzieci; wiodą młodą do ogniska, którego ma resztkę życia pilnować jak wejdalotka ołtarza; rodzice córce, brat bratu podają ręce, błogosławią. Gdzież to upodobanie we krwi, na które nastają kroniki? Niema go widocznych śladów i w podaniach. Odpowiedziećby na to można łatwo: że niewszystko nas doszło, a to właśnie zaginąć musiało, co niezgodne z duchem chrześciaństwa i późniejszemi Litwy losami, śpiewać się po dawnemu nie dawało. Tak; a jednakże wiele mamy dawnych pieśni litewskich, dość podań, mitologję prawie pełną i dającą się usystematyzować,*) czemuż nigdzie tych śladów wojennego ducha i miłości walk a boju, pragnienia krwi i rządzy zemsty nie odkrywamy? Czemu ślady uczuć tego rodzaju tak rzadkie, że nie nadają charakteru całości? Zagadkę tę rozwiązać tylko może nowy i bezstronny rzut oka na starą litewszczyznę, odmalowaną samą przez się podaniami, pieśniami, przysłowiami, językiem. Tu się nam wcale ona inaczej okaże, może lepiej i jaśniej a pewnie sprawiedliwiej. Nie tu miejsce rozszerzać się nad tem, nie myślim w tym ustępie posuwać rozwinienie założenia naszego do ostatecznych jego wypadków, tu przedmiotem naszym jest pieśń litewska, jako utwór imaginacji i płód tantazji ludu. Zamiłowanie w pieśniach i muzyce starej Litwy nietylko ilość pozostałych śpiewów, nietylko język, ale historyczne poświadczają dowody. Że pieśni były w wielkim, powszednim zwyczaju, potwierdza że w końcu XVI wieku piszący Gwagnin jeszcze śpiewanie ciągłe za szczególność i właściwość narodową poczytuje. Wspominając on o żarnach, dodaje, że mieląc w nich, pewną pieśń stosowną nucą; a razem rozszerza się nad tem, że przy wszelkiej pracy toż samo czynić zwykli, pewne pieśni z powtarzaniem słów śpiewając u każdej roboty. Ten śpiew pracujących musiał być bardzo zastanawiający, gdy najmniej na podobne właściwości zwracający uwagi pisarz zaniedbać go nie mógł. Z pieśni przy robotach używanych śpiewana przy żarnach, właśnie i wspomniana przez Gwagnina, doszła do nas. Śpiew przy robotach, a może i przy obrządkach religijnych gdy pojedyńczo był rzucony, zwał się "giedojimas" (zwłaszcza uroczysty i poważny), miłosny i tęskny (dainavimas): ten ostatni [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Wątki
|