[ Pobierz całość w formacie PDF ]J.R.R TOLKIEN
Przygody Toma Bombadila
Tytuł oryginału
The Adventures of Tom Bombadil
Przekład
Aleksandra Jagiełowicz
Dziarski Tom Bombadil, co serce ma złote,
Nosi żółte buty i modrą kapotę,
Na to pas ma zielony, a spodnie ze skóry,
I wysoki kapelusz, w nim łabędzie pióro.
A mieszka pod wzgórzem, tam, gdzie rzeka Wiją
Ma wśród traw swe źródło i gdzie gąszcz ją spija.
Szedł Tom przez letnie łąki, rwał jaskry garściami
I składał w bukiety, igrając z cieniami.
Drażnił tłuste trzmiele, upojone kwieciem,
Nad brzegiem strumienia siedział godzinami.
Długa broda zwisła mu w przejrzystą wodę
Wabiąc córę Rzeki, Złotą tę Jagodę.
Pociągnęła swawolnie - z krzykiem i chlupotem
Wpadł Tom między lilie, krztusząc się bulgotem.„Hej, Tomie Bombadilu!
Gdzież cię niesie woda?
Ryby tylko straszysz" - rzecze mu Jagoda -
„tak plując bąbelkami. Perkozy zdębiały,
szczur się boi, zmoczyłeś też kapelusz cały!"
„Przynieś go jak przystoi tak grzecznej
dziewczynie!"
Tom na to. „Nie mam chęci taplać się w głębinie.
Zmykaj! Idź i zaśnij wśród wierzby korzeni
Cudna wodna panno, w twej krainie cieni".
Wróciła Jagoda do swej matki kraju,
W rzeki toń głęboką. Tom pozostał w gaju.
Usiadł sobie w cieple na Wierzby korzeniu,
Susząc buty i piórko raz w słońcu, raz w cieniu.
Zbudziła się Wierzba i zaczęła nucić,
Usypiając Toma, tak by nie mógł wrócić.
Chwyciła go w korzenie i wciągnęła w dziurę
Razem z brodą, kapeluszem, kapotą i piórem.
„Ha! Tomie Bombadilu! Oj, głowę ci zmyję!
Tak mi w dziuplę zaglądać, podglądać, jak piję
W moim domu drewnianym łaskotać mnie piórem
I wodą zalewać, niby deszczem z chmurek!"
„Twarde masz korzenie, moja Wierzbo Stara,
Zesztywniałem tutaj, więc wypuść mnie zaraz.
Wracaj do swej wody i zaśnij w ciemnicy,
a mnie zostaw w spokoju, jak córa wodnicy!"
Puściła go Wierzba, słysząc taką mowę,
Zatrzasnęła z hukiem więzienie wierzbowe,
Skrzypiąc i mamrocząc, a Tom, rad, że żyje,
Ruszył dalej na spacer nad srebrzystą Wiję.
Siadł nad skraju lasu, słuchając w skupieniu,
Jak ptaki śpiewają w drzewa chłodnym cieniu.
Rój motyli na głową muskał go skrzydłami,
Nim słońce się okryło szarymi chmurami.
Nagle wiatr się zerwał. Lał deszczu strugami,
które wodę znaczyły wielkimi kręgami,
Rwał kaskady liści w lodowatej słocie,
Aż Tom skrył się w jamie, bo dość miał wilgoć
Borsuk nań wyskoczył, marszcząc śnieżne czoło,
Czerwonymi ślepiami błyskając wokoło.
Drążył właśnie tunel z żoną i synami,
Złapał Toma za kark, powlókł podziemiami.
Zataszczył do nory i dalejże gadać:
„Tomie Bombadilu! Ładnie to tak wpadać,
drzwi frontowe niszczyć? Będziesz ukarany,
na zawsze zostaniesz tutaj pogrzebany!"
Ejże, stary Borsuku, chyba źle cię słyszę!
Wywiedźże mnie zaraz w wonną leśną ciszę.
Wskaż mi tylne wyjście przy krzewie różanym,
A sam wytrzyj nos i łapy ziemią utytłane.
Wracaj spać na swoje słomiane poduszki
Wzorem pięknej Jagody i Wierzby Staruszki.
„Wybacz nam, Bombadilu" - na to borsuki mu chórem,
I wyprowadziły go zaraz na górę,
Po czym szybko wróciły, do swych nor pod ziemię,
Trzęsąc się ze strachu - i do dziś tam drzemią.
Deszcz ustał, rozpierzchły się chmury na niebie,
A Tom, śmiejąc się cicho, poczłapał do siebie.
Wszedł do domu, na oścież otwarł okiennice,
Aż ćmy wpadły do kuchni, tańcząc wokół świecy.
Tom spoglądał przez okno, jak gwiazdy migocą
I jak lśni młody księżyc, wędrując wraz z nocą.
Gdy ciemno się zrobiło, Tom drzwi zaryglował,
Wdrapał się na piętro i do snu szykował.
„Huu! Tomie Bombadilu! Patrz, kto przyszedł nocą.
Jestem tuż za drzwiami i wiesz dobrze, po co.
Zapomniałeś o mnie, Upiorze w Kurhanie.
Dotąd w kamiennym kręgu miałem swe
mieszkanie,
A teraz jestem wolny! Wciągnę cię w mogiłę,
Uczynię bladym, sinym, odbiorę ci siłę..."
„Precz stąd! Drzwi zamykaj i nie przychodź więcej!
Zabierz płonące ślepia i kościste ręce
Tam gdzie twój dom pod darnią, kamienna poduszka
Złóż swój czerep i zaśnij jak Wierzba Staruszka,
Jak Złota Jagoda i borsucze plemię.
Wróć do złota i smutków ukrytych pod ziemią!"
Zerwał się Upiór Kurhanu i przez okno skoczył,
Podwórcem mrocznym jak cień się przetoczył
Ze skowytem w górę, pomiędzy kamienie
Czmychnął, stukając kośćmi, aż okrył się cieniem.
A Tom zaś leżał i myślał, że jego poduszka
Lepiej usypia człeka niż Wierzba Staruszka,
Miększa jest od Borsuka, słodsza niż Jagoda;
Westchnął zatem donośnie i zasnął jak kłoda.
Obudził się rankiem, gwiżdżąc jak skowronek,
Nucąc swe „derry-dol, merry-dol" szalone.
Włożył buty, kapelusz, kapotę - i w końcu
Otworzył okno, aby ogrzać się na słońcu.
Mądry Tom jest ostrożny, choć serce ma złote.
Nosi żółte buty i modrą kapotę.I któż by go schwytał, z tych, co tutaj żyją,
Czy to na leśnych ścieżkach, czy nad rzeką Wiją,
Lub pośród nenufarów, kiedy wodą płynie?
Póki Złotej Jagody nie złowił w głębinie,
Kiedy w sukni zielonej zabawiała śpiewem
I dawną pieśnią ptaki krążące nad krzewem.
Tom złapał ją i trzymał! Z wrzaskiem uleciało
Ptactwo, ryby i szczury, a jej serce drżało.
Rzecze wtedy Bombadil: „Oto ma ślicznotka!
Pójdziesz ze mną do domu, gdzie śmietanka słodka,
Miód, świeży chleb i masło na stole czekają,
Przez okno różyczki wdzięcznie zaglądają.
Pójdziesz ze mną, ma śliczna, powiem ci, dlaczego:
Bo w wodzie, u swej mamy, nie znajdziesz lubego".
I wydał Tom Bombadil weselisko huczne;
W koronie z kaczeńców zapraszał na ucztę,
Grał na skrzypkach lipowych, gwizdał jak skowronek,
Gdy pannę w srebrnej sukni brał sobie za żonę.
W girlandach z niezabudek brzęczał niby pszczoła,
Gdy jej smukłą kibić w tańcu okręcał dokoła.
Bielutka była pościel i lampy świeciły,
I lśnił miesiąc miodowy, gdy w gości przybyły
Drepczące Borsuki, a Wierzba Staruszka
Stuk-stuk w okno, gdzie leżała ich wspólna poduszka.
Na brzegu wśród szuwarów wodnica wzdychała,
Gdy wyjącego w mroku Upiora słyszała.
Nie obudziły Toma kroki ni stukanie,
Ani nocne odgłosy, wycie czy szlochanie.
Spał do rana, a potem gwizdał jak skowronek,
„Hej, chodź, derry-dol, merry-dol" szalone
Kiedy na ganku rąbał gałęzie wierzbowe,
A Jagoda zaplatała warkocze miodowe.
Tom Bombadil płynie
w świat
Stary rok się ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plpaulink19.keep.pl