, Józef Ignacy Kraszewski - Hrabina Cosel, Prywatne, opracowania książęk, ebook, pdf 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
NR ID : b00053Tytu� : Hrabina CoselAutor : J�zef Ignacy KraszewskiTOM PIERWSZYRozdzia� INa kr�lewskim zamku w stolicy saskiej jakby wszystko wymar�o: cicho by�o, ponuro i smutno. Noc by�a jesienna, ale w ko�cu sierpnia zaledwie gdzieniegdzie li�� ��knie na drzewach i rzadko wiej� wiatry ch�odne, dni bywaj� weselsze jeszcze, a nocy jasne i ciep�e.Tego wieczora jednak d�o z p�nocy i chmury czarne, poszarpane, d�ugie wlok�y si� jedna za drug�, a na o�owianym tle, je�li mign�a gdzie gwiazdka na chwil�, gas�a wnet w g�stych ob�okach. U Georgenthor (1), w bramach zamkowych, na dziedzi�cach przechadza�y si� stra�e milcz�ce. Zwykle jasne okna kr�lewskich mieszka�, z kt�rych �wiat�a i muzyka bucha�y ochoczo, sta�y czarne i zamkni�te. A by�a to rzecz niezwyk�a za panowania Augusta, zwanego Mocnym (2), bo pan to by� mocen do wszystkiego: �ama� podkowy i ludzi, smutek i z�� fortun�, a jego nic z�ama� nie mog�o. W ca�ych Niemczech, ba, w ca�ej Europie s�yn�� �wietny dw�r kr�lewski, przy kt�rym gas�y wszystkie inne: nikt go wspania�o�ci�, smakiem wytwornym i rozrzutno�ci� pa�sk� nie przeszed�, nikt mu nawet nie dor�wna�.W tym roku wszak�e August dozna� kl�ski. Szwed mu wydar� elekcyjn� polsk� koron� (3). Kr�l, zrzucony niemal z tronu, wygnany z kr�lestwa, wr�ci� na kurfirstowskie gniazdo op�akiwa� swe straty, wysypane pr�no miliony i srog� niewdzi�czno�� Polak�w. Sasi nie mogli poj��, by tak szlachetnego i mi�ego pana mo�na by�o nie uwielbia� i nie da� si� za� zabija�.August mniej to jeszcze od nich rozumia�. Wyraz "niewdzi�czno��" nieodst�pnie towarzyszy� ka�demu Polski wspomnieniu. Wreszcie unikano ju� nawet mowy o niej, o kr�lu Szwecji i o tych wypadkach, kt�re August Mocny poprawi� kiedy� obiecywa� sobie.Drezno po powrocie Augusta ju� si� nawet bawi� zaczyna�o, a�eby swego pana rozweseli�; tylko tego wieczora tak dziwna cisza zapanowa�a w zamku. Dlaczego, nikt nie wiedzia�. Kr�l przecie� do �adnego ze swych zamk�w nie odjecha�, w Lipsku jeszcze si� jarmark nie rozpocz�� (4). M�wiono nawet w mie�cie i na dworze, �e na przek�r Szwedowi August naka�e bale, karuzele (5) i maskarady, aby mu dowie��, �e swej chwilowej przegranej nie bra� tak bardzo do serca.Rzadcy przechodnie, przesuwaj�cy si� oko�o zamku ulicami, spogl�dali na okna i dziwili si�, i� tak wcze�nie cisza i ciemno�� zapanowa�y u kr�la. Kto by wszak�e, min�wszy bram� wielk� i pierwsze podw�rze, m�g� si� wcisn�� na drugie, przekona�by si�, i� zamek spa� tylko jednym bokiem, a we wn�trzu jego wrza�o jeszcze �ycie.Stra�e tu nie wpuszcza�y nikogo.Na pierwszym pi�trze, mimo wichru, okna by�y szeroko poodmykane. Zza obs�on, kt�rymi na p� tylko by�y okryte, rz�siste �wiat�o jarz�ce miga�o, odbite mn�stwem zwierciade�, a chwilami dobywa� si� �miech homeryczny6 z wn�trzy sali, lecia� w dziedziniec, przestraszaj�c chodz�c� wart�, kt�ra s�ucha� go stawa�a, i obiwszy si� o szare mury powoli s�abym obumiera� echem.�miechom tym towarzyszy�y gwary to s�absze to silniejsze, rosn�ce, przechodz�ce w mruczenie i milczenie. Nagle, jakby po przebrzmia�ej mowie, zrywa�y si� znowu oklaski i znowu hucza� �miech homeryczny, kr�lewski, roz�o�ysty, purpurowy, �miech istoty, kt�ra si� nie l�ka, by j� kto pos�ysza� i drugim, szyderczym odpowiedzia� �miechem. Za ka�dym wybuchem stra�, kt�ra z halabard� chodzi�a pod oknami, stawa�a, �o�nierz podnosi� oczy do g�ry, wzdycha� i spuszcza� je na ziemi�.Strasznego co� by�o w tej uczcie nocnej w�r�d zamku �pi�cego, w�r�d burzliwego wichru i milcz�cej stolicy.Tam kr�l si� weseli�.Od powrotu z Polski takie uczty wieczorne, niet�umne, w gronie kilku poufa�ych ludzi - nazwijmy ich przyjaci�mi - bywa�y cz�stsze ni� dawniej. August Mocny, zwyci�ony przez dziwacznego, p�g��wkiem zwanego, Karola XII7, wstydzi� si� oczu pokazywa� w licznych zebraniach: zabawy i roztargnienia potrzebowa�, zbiera� wi�c oko�o siebie ulubie�c�w kilku. Na�wczas przynoszono w�grzyna z�ocistego, po kt�rego umy�lnie s�ano na W�gry co roku, ustawiano puchary i pili tak a� do dnia, a� do snu, a� do chwili, gdy wszyscy z krzese� pospadali, a kr�la Hoffmann8 pod r�k�, �miej�cego si�, do �o�a odprowadza�.Do tego grona wybranych kap�an�w Bachusa magiarskiego9 niewiele os�b by�o przypuszczonych: poufali tylko i zaufani a ulubieni Augustowi, gdy� kr�l po kilku pucharach dla tych, kt�rych nie cierpia�, m�wiono, by� niebezpiecznym. Si�� mia� herkulesow�, gniew - olimpijski, a w�adz� - nieograniczon�. W dnie powszednie, z rana, gdy si� pogniewa�, oblicze mu tylko zasz�o jakby krwaw� �un� na chwil� i oczy b�ys�y, i wargi zadr�a�y, i odwraca� si� nie patrz�c na tego, co go tak rozp�omieni�, ale po kielichu niejeden wylecia� oknem i na kamieniach dziedzi�ca pad�, by nie wsta�.Tak ludzie m�wili. Gniew jego by� rzadki, ale jak piorun straszny. W zwyk�ym �yciu nie by�o �agodniejszego pana ani s�odszego, ani �askawszego dla wszystkich. Uwa�ano nawet, �e im kogo mniej znosi�, tym dla� u�miech mia� milszy, a w przededniu zaprowadzenia na K�nigstein (10), gdzie cz�sto dziesi�tkami lat faworyci siadywali, August �ciska� ich jeszcze jak najlepszych przyjaci�. Tak szlachetna to by�a natura, pragn�ca ludziom los ich os�odzi�.A bawi� si� to� przecie panu potrzeba by�o koniecznie. C� dziwnego, �e czasem do zabaw sprowadzano dwa g�odne nied�wiedzie, �eby si� jad�y, lub podpijano dw�ch zawzi�tych nieprzyjaci�, �eby si� z sob� gry�li?! Ten rodzaj rozrywki najmilszym by� panu, a gdy si� dw�ch Vitzthum�w, Friesen�w lub Hoym�w zawzi�o je�� z sob� po kielichach, �mia� si� do rozpuku. Niewinnie� to by�o roztargnienie.Kr�lowi por�ni� ich z sob� przychodzi�o bardzo �atwo, bo wiedzia� wszystko: kto si� w kim kocha�, kto kogo nienawidzi�, ile mu z kasy wzi�to niedozwolonym sposobem, nawet co zamy�la� kt�ry z dworak�w; je�li nie wiedzia�, to odgad�. Kto mu to szepta�, donosi�, kto zdradza�, pr�no sobie �amano g�owy. Ko�czy�o si� na tym, �e nikt tu ju� nikomu nie wierzy�, �e si� brat obawia� brata, �e m�� si� kry� przed �on�, �e ojciec l�ka� si� syna, a kr�l August Mocny �mia� si� z tego mot�ochu!Patrza� z g�ry na komedi� �ycia, nie gardz�c w niej olimpijsk� rol� Jowisza, Herkulesa i Apollina (11), wieczorami za� Bachusa.Tego wieczora w�a�nie kr�l si� czu� tak smutnym i znudzonym, i� wszystkich ministr�w, ulubie�c�w i dworzan postanowi� poi� i spowiada�, aby si� cho� troch� rozchmurzy�.W po�rodku o�wieconej sali, kt�rej jedn� �cian� zajmowa� srebrem i pucharami ja�niej�cy bufet, z kr�luj�c�, srebrn�, o z�otych obr�czach, bary��, d�ugi st� obsiedli towarzysze wybrani kr�lewskich zabaw: przybyli w�a�nie z Rzymu hrabia Taparel Lagnasco (12), z Wiednia - Wackerbarth (13), wreszcie domowi, Watzdorf, kt�rego zwano ch�opem z Mansfeldu (14), F�rstenberg (15), Imhoff (16), Friesen (17), Vitzthum (18), i Hoym (19), i niezr�wnany w �artach, niewyczerpanego dowcipu, zawsze surowy i powa�ny, a umiej�cy roz�mieszy�, cho�by si� na p�acz zbiera�o, Fryderyk Wilhelm baronKyan20.Kr�l siedzia� z rozpi�t� na piersiach sukni� i kamizel�, podparty na �okciu i smutny. Pi�kn� jego twarz, zwykle jasn�, obleka�a jakby mg�a nadchodz�cego smutku. Wypr�niony kielich sta� przed nim. Kilka flasz pr�nych �wiadczy�y, �e biesiadowa� nie teraz dopiero pocz�to, przecie� na twarzy kr�la nie wida� by�o skutku boskiego napoju. Bursztynowy p�yn nie rozz�oci� mu ponurych my�li.Dworzanie baraszkowali mi�dzy sob�, harcuj�c s�owy, aby pana rozbawi�; nic to nie pomaga�o: August siedzia� zamy�lony, jakby nie s�ucha�. A by� to stan rzadki u niego, bo chcia� roztargnienia i szuka� rozrywki. Z ukosa spogl�dali na� niespokojni towarzysze.W drugim ko�cu sto�u siedzia� niepozorny, pos�pny Kyan i jakby kr�la prze�ladowa� (21) chcia�, tak�e si� na �okciu spar�, nogi wyci�gn�� i w sufit patrz�c, wzdycha�. By� tak smutny, �e si� wydawa� �miesznym.- S�uchaj - szepn�� F�rstenberg, tr�caj�c �okciem Wackerbartha (oba ju� byli dobrze podchmieleni) - widzisz ty Najja�niejszego Pana? �le jest, nie mo�e go dzi� nic rozweseli�, jedenasta godzina, do tej pory powinien by ju� by� w r�owym humorze. Nasza wina.- Jam tu go�� - odpar� Wackerbarth ruszaj�c ramionami - to nie moja rzecz. Wy�cie, znaj�c go lepiej, �rodki skuteczniejsze obmy�li� powinni.- Znudzi� si� Lubomirsk� (22), oczywista rzecz - doda� z boku Taparel.- Nie, bo przyznam ci si�, �e i tych Szwed�w strawi� trudno - szepn�� po cichute�ku Wackerbarth. - Ja mu si� nie dziwi�.- Eh, eh! Szwed�w! Zapomnieli�my tymczasem; pobije ich tam za nas kto inny, mamy pewno��, my przyjdziem tylko zbiera� owoce - pocz�� tr�caj�c w kielich F�rstenberg. - Nie Szwedy go gryz�, ale ju� Lubomirskiej ma dosy�. Trzeba mu inn� znale��.- Czy� o to trudno? - szepn��, ramionami ruszaj�c, Weckerbarth.- A! No, trzeba wam by�o znowu w Wiedniu drug� Esterl� (23) wyszuka� - roz�mia� si� Lagnasco.I pocz�li szepta� tak cicho, �e ich ju� s�ycha� nie by�o, bo kr�l zdawa� si� przebudza� jakby ze snu i wodzi� oczyma po swych towarzyszach, a� wzrok jego pad� na tragicznie rozpartego barona Kyan i kr�l parskn�� homerycznym �miechem. Nie potrzeba by�o wi�cej, a�eby ca�a sala za nim powt�rzy�a �miech echem, cho� po�owa z wsp�biesiadnik�w wcale nie wiedzia�a, z czego najja�niejszy pan roz�mia� si� raczy�.Jeden Kyan si� nie ruszy�, nie drgn��.- Kyan! - krzykn�� kr�l. - Co ci jest? Czy ci� kochanka zdradzi�a? Czy� go�y, czy ci nieprzyjaciel wpi� si� do boku? Wygl�dasz jak Prometeusz (24), kt�remu niewidzialny s�p szarpie w�trob�!Kyan odwr�ci� si� jak drewniana lalka i westchn�� straszliwie. Stoj�cy ko�o niego kandelabr o sze�ciu �wiecach do po�owy zgas� od tego westchnienia i dym �wiec rozszed� si� po sali.- Kyan, co ci jest? - zapyta� kr�l.- Najja�niejszy Panie - odpar� baron - osobi�cie nie jest mi nic. Nie jestem ani g�odny, ani zakochany, ani d�u�ny, ani zazdrosny, ale rozpacz mnie morduje.- C� si� sta�o? M�w! - pocz�� kr�l.- Nad nieszcz�liwym losem najukocha�szego naszego monarchy bolej�! - odpar� powa�nie Kyan. - Tak jest! Urodzony do szcz�cia, z bo�ym ob... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • paulink19.keep.pl